Archipelag Konin

Zaczęło się od niesławnego artykułu w „Kontynentach”, kiedy wędrowałem po Koninie śladami Ryszarda Kapuścińskiego – tak zaczął spotkanie z czytelnikami Filip Springer, autor „Miasto Archipelag”, w którym zadaje pytania: jak się żyje i dlaczego ludzie żyją w dawnych stolicach województw, jak Konin, Sieradz czy Częstochowa. W reporterskiej podróży odwiedził 36 takich miast.

książce i niezwykłe, bo w zasadzie dotychczas jedynej w kraju, metodzie szukania odpowiedzi na stawiane pytania o przyszłość w perspektywie 2050 roku, porozmawiać zechciało, w gościnnej sali Miejskiej Biblioteki Publicznej w Koninie, kilkadziesiąt osób. W zdecydowanej większości młodych (z punktu widzenia piszącego, czyli w przedziale 30-40 lat). To było bardzo ciekawe spotkanie. Ale po kolei.

TRZY MILIONY PROBLEMÓW

– Nie będę ukrywał – mówił reporter – nie uważam Konina za miasto piękne. Tymczasem ktoś na Facebooku napisał do mnie, że „Konin jest piękny”. I tak zaczął się projekt „Miasto Archipelag”: odwiedzając 36 miast, w których żyją około 3 miliony osób, zacząłem zadawać pytania, dlaczego są piękne (to było dość powszechna odpowiedź), dlaczego chcą w nich mieszkać, czy rozwijają się czy marnieją, czy mieszkańcy wiążą z nim swoją przyszłość, i tak dalej. Nie chciałem rozmawiać z samorządowcami, prezydentami miast, założyłem, że w dniu wyjazdu do konkretnego miasta dam ogłoszenie na Fb i będę rozmawiał z tymi, którzy swoją odpowiedzią przekonają mnie do rozmowy. Efektem tych spotkań i rozmów jest książka.

REPORTERSKI EKSPERYMENT

„Miasto Archipelag” to, jak mówił F. Springer, pierwszy w Polsce dokumentalny eksperyment, do którego reporter wykorzystał internet, media społecznościowe i rozgłośnię radiową (współpracując z red. Nogasiem jeszcze wówczas w Radiowej Trójce). W efekcie można było w prawie czasie rzeczywistym śledzić powstawanie reportażu.

– Zbierając materiały bazowałem na spontanicznych reakcjach moich rozmówców, spotkanych w czasie improwizowanych spotkań – przekonywał Springer. – Stawiałem im na przykład pytanie: co robi się dzisiaj w Koninie? Pytanie z gruntu przypadkowe, dzień przypadkowy, ale odpowiedzi dawały obraz miasta. Albo pytanie: co to znaczy tanio czy drogo? Co to znaczy: mam dużo pieniędzy? W Przemyślu dużo to 2,5 tysiąca na miesiąc. Ale w zasadzie otrzymywałem odpowiedzi: u nas jest pięknie, dobrze, a przynajmniej nie jest beznadziejnie. W zasadzie trafiłem tylko na jedną osobę, która chciała opowiedzieć, jak jest beznadziejnie: to były mieszkaniec Radomia, który wyjechał do Warszawy. Na spotkanie przyjechał właśnie specjalnie do Radomia, naopowiadał, wsiadł w samochód i… zostawił mnie samego na rynku. W sumie w czasie rozmów musiałem tamować emocje pełne zachwytów.

POLITYK OBURZONY

– Głównymi informatorami byli mieszkańcy. Z założenia nie chciałem rozmawiać z samorządowcami, z politykami. Choć nie udało się tego uniknąć, ani w czasie powstawania książki, ani po jej opublikowaniu. Szczególnie, że sprawdzałem na przykład hasła promocyjne miast. W Koninie najpierw miałem problem z określeniem hasła, potem z jego konfrontacją z rzeczywistością. W Zamościu najpierw obowiązywało hasło: Miasto idealne. Ale, jak mi powiedziano, prezydentowi się nie kojarzyło, więc zmieniono na: Twierdza otwarta. Na pytanie: jak to hasło ma się do zamknięcia miasta na na przykład uchodźców, usłyszałem, że… tego na szkoleniu w sprawie promocji nie było. Ciekawie też było w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie w środku byłej dzielnicy żydowskiej postawiono muzeum historii miasta, w którym ani razu nie użyto słowa „żyd”. Prezydent tego miasta zarzucił mi, że podważyłem w ten sposób wizerunek miasta. Na moje pytanie, czy napisałem nieprawdę, odpowiedział: – Nie, ale…

W sumie zauważam, że coraz mniej jest kompetencji w zarządzaniu miastami, coraz więcej w zarządzaniu wizerunkiem.

KTO OPUSZCZA ARCHIPELAG

W najmniejszym z byłych miast wojewódzkich – Sieradzu, żyją dziś 43 tysiące ludzi, w największym – Częstochowie – prawie pięć razy więcej. Stolicami regionów były przez 24 lata. Dziś wiele z nich boryka się z wyludnieniem, problemami gospodarczymi, bezrobociem i narastającą stagnacją. Wracają wspomnienia sprzed lat, gdy wszystkie te ośrodki dynamicznie się rozwijały: powstawały fabryki, osiedla, domy kultury i obiekty sportowe. Na potrzeby urzędów wojewódzkich wznoszono kilkunastopiętrowe bloki aspirujące do statusu lokalnych drapaczy chmur. Do pracy w administracji i przemyśle, edukacji i kulturze napływali nowi mieszkańcy.

Co robić w Koninie, Radomiu, Lesznie, Siedlcach, Pile? To pytanie zadają sobie blisko trzy miliony Polaków (tylu mieszka w byłych miastach wojewódzkich). Odpowiedź, której udzielają, nie jest jednak w większych miastach wysłuchana z należytą uwagą. Wałbrzych ciągle jest synonimem zapaści, mimo że miasto to architektoniczna perła w sercu jednego z najpiękniejszych regionów Polski i teatralne zagłębie promieniujące na cały kraj. Jelenia Góra notorycznie jest mylona z Zieloną Górą, choć miasta te dzieli 150 kilometrów. O największej na świecie kolekcji prac Witkacego w Słupsku słyszeli tylko krytycy sztuki i koneserzy. Konin ze swoimi nadrzecznymi bulwarami mógłby być zaś pokazywany za przykład jak traktować rzeki: większość większych miast ma z nimi wielki problem.

Byłe miasta wojewódzkie nadal są ważnymi centrami życia gospodarczego i kulturalnego. Poszukiwania własnej, niezależnej drogi rozwoju często przynoszą tu nieoczekiwane i fascynujące rezultaty, którym poświęca się zbyt mało uwagi w mediach skupionych na stolicy. Trzydzieści jeden ośrodków tworzy archipelag możliwości, szans, frustracji i rozczarowań. Pozytywna energia i determinacja mieszają się tu ze zwątpieniem i rezygnacją. Miasto Archipelag często zamieszkują ludzie przekonani, że miejsce, w którym żyją, jest najlepsze na świecie. Opuszczają je ci, którym tę wiarę odebrała brutalna rzeczywistość.

PRZEBUDZANIE

Filip Springer: – W Koninie na spotkanie zaprosili mnie członkowie Pracowni Miejskiej. To grupa prywatnych osób, która zadała sobie dwa pytania: jaka przyszłość czeka Konin i co mogą zrobić, by nadal z tym miastem wiązać swoją przyszłość w perspektywie 2050 roku! W efekcie powstał pierwszy w kraju model foresightu dla średniego miasta w Polsce. To bardzo interesujący projekt, bowiem wskazuje wiele aspektów aktywizujących i budujących kapitał społeczny. Bez tego kapitału i aktywizacji nie ma co marzyć o rozwoju.

FORESIGHT w KONINIE

Po pierwsze – warto wejść na stronę www.pracowniamiejska.pl, albo na www.miasta2050.pl (i w zakładkę Konin2050). Wstęp napisał Edwin Bendyk, dziennikarz „Polityki”, nadając mu tytuł „Przyszłość jako zadanie”. Czytamy w nim:

Rok 2050. Taki horyzont nakreślili autorzy projektu „Konin 2050”. W połowie stulecia wiedzieć już będziemy, kto trafniej przewidywał przyszłość. Czy pesymiści zapowiadający nadciągającą środowiskowo-klimatyczną apokalipsę? Czy optymiści wierzący ciągle w nieograniczone możliwości postępu technicznego – ich zdaniem już nawet do 2045 r. dojdzie do Osobliwości, ewolucyjnego przeskoku do nowej, lepszej cywilizacji w której zatarciu ulegnie granica między biologią i techniką. Do połowy stulecia przekonamy się także, czy powiodła się rewolucja kulturowa, do jakiej wezwał papież Franciszek w encyklice „Laudato si”.

W ciekawym pejzażu wizji i dociekań dotyczących przyszłości nie zabrakło oryginalnego, polskiego projektu. Mieszkańcy Konina postanowili zbadać, co może czekać ich i ich miasto w perspektywie 35 lat. Horyzont tak odległy, że aż wydaje się nierealny. Nie chodzi jednak o dokładne przewidywanie – to byłoby z góry skazane na niepowodzenie. W wymiarze praktycznym projekty typu foresight, z francuska zwane też prospektywą mają nakreślić, poprzez mobilizację krytycznej wyobraźni i zastosowanie odpowiedniej metodyki możliwe scenariusze przyszłości. Wyniki tego wysiłku przedstawia niniejszy raport – zaprezentowane scenariusze pokazują, że przyszłość miasta nie jest jednoznacznie zdeterminowana, zależy od wielu czynników i trendów, najwięcej jednak zależy od samych mieszkańców.

W tym momencie ujawnia się drugi, społeczny wymiar foresightu – po dobrze przeprowadzonym foresighcie pozostaje nie tylko elegancki raport, lecz także wspólne przekonanie, że przyszłością można zarządzać podobnie, jak zarządza się cennymi zasobami. To przekonanie uwalnia zarówno od fatalizmu, jak i strachu przed nieoczekiwanym i jest podstawą krytycznej futurofilii, postawy polegającej na aktywnym zaangażowaniu w kształtowanie rzeczywistości.

Jestem zaangażowany w projekty foresight w Polsce od wielu lat, obserwowałem zdumiony, jak my, mieszkańcy kraju Stanisława Lema straciliśmy nagle zainteresowanie przyszłością. To zainteresowanie na szczęście wraca. Konin podejmując projekt 2050 pokazał, że oryginalne, awangardowe impulsy mogą mieć swe źródło nie tylko w metropoliach, lecz także mniejszych ośrodkach. Bo wielkość miasta nie musi mieć znaczenia, gdy ma ono zaangażowanych, kompetentnych i ambitnych mieszkańców.

TRENDY czyli W JAKIM MIEŚCIE CHCEMY ŻYĆ

– W Koninie pewne rzeczy są nieuchronne – mówił w czasie spotkania F. Springer. – Ograniczenie liczby mieszkańców i koniec węgla. Pracownia Miejska aktywa i pasywa opisała. Na ich podstawie powstały cztery scenariusze przyszłości.

Te scenariusze nazwano: miasto rozkwitu, aktywne miasto, miasto emerytów i upadłe miasto. Warto czytając „Miasto Archipelag” Filipa Springera, zajrzeć także do prognoz „Konin 2050”, opracowanych przez mieszkańców. Zwłaszcza, że są one oryginalne i ambitne.

Andrzej Dusza

andrzej.dusza@gazeta.pl