Benefis Andrzeja Majewskiego

Andrzeja Majewskiego, znanego przede wszystkim jako nauczyciela gry na gitarze w konińskiej Szkole Muzycznej i organizatora „Muzyki w ratuszu”, Henryk Janasek, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Koninie, nazwał „młodym i obiecującym muzykiem”.

Zdarzenie miało miejsce w Miejskiej Bibliotece Publicznej, kiedy Andrzej Majewski prezentował (25 maja 2018) swoją pierwszą płytę „Gitarowe nostalgie”. Płyta ukazała się już w marcu (pisaliśmy o niej http://epiqe.iqhs.pl//kfk/aktualnosci/gitarowe-nostalgie-andrzeja-majewskiego/ ), ale dopiero teraz A. Majewski zdecydował się na koncert promujący.

– Młody i obiecujący… Ach, to miód na moje próżne serce – mówił bohater wieczoru. – Ale przyznam się: dość wcześnie odkryłem, że muzyka nie zaczęła się od Presleya, a jestem z tego właśnie pokolenia, ale w średniowieczu. To w tej muzyce i w wiekach następnych odkryłem bogactwo. Dlatego witam moich gości nostalgicznie, melodią z 1684 roku.

Było jeszcze kilka „sygnałów” muzycznych, jak podkreślał Majewski, wysyłanych „marketingowo”. – Koncepcja nagrania płyty, zarejestrowania czegoś, pojawiła się dawno. Oczywiście mówimy o miniaturach, bo prawdziwe dzieła nagrywają moi uczniowie. Nie ma zresztą większej frajdy dla muzyka, jak nagranie płyty.

Ilustracją miniatur była Retrato Brasileiro Baden Powella – wykonanie bardzo osobiste, delikatne, zamyślone. Można było mieć wrażenie, że chyba artyście coś wspaniałego w tym czasie po głowie się kołatało. Muzyka była jedynie dodatkiem, ilustracją do tego tajemniczego „coś”.

– Płytę nagrałem w moim prywatnym studio, specjalnie na te okazję urządzonym. Na szczęście pojawił się Marcin Oliński z synem, Wojtkiem. Pierwszy wie, jaki sprzęt był potrzebny i wie, gdzie go szukać. Drugi ma świetny słuch; to on przerwał jedno z nagrań, bo usłyszał, że gdzieś pies szczeka. No, rzeczywiście, szczekanie psa się nagrało. Ale zdecydowałem, że to jest bardzo autentyczne i Bemol, bo tak psina się nazywa, został na płycie. W którym miejscu? Proszę szukać. A te świsty… Cóż, jak się palcami po strunach gitary przesuwa, to świszczą. Powiedzmy, że to moje pocałunki dla słuchaczy.

Do kolejnego z utworów Majewski zaprosił Agnieszkę, skrzypaczkę, jedną z czterech córek. I zaczął… śpiewać Modlitwę Okudżawy.

Dopóki ziemia kręci się

(…)

Daj każdemu po trochu

I mnie w opiece swej miej.

– Tę melodię dedykuję mojemu ojcu, który odszedł miesiąc temu… Mógł jej słuchać na okrągło… Był idealistą, uważał, żeby „wszystkim po trochu” oraz żeby „i mnie w opiece swej miej’. Przyznaję, przez długi czas zżymałem się słuchając tej ballady, ale z czasem… To bardzo ludzkie zbliżyć się do tego przekazu.

Okudżawa w wykonaniu Majewskiego (z córką) zabrzmiał jeszcze raz. Ale najpierw były podziękowania: dla Marcina Olińskiego „który pomógł założyć studio, wszystko nagrał i opracował”, Kazimierzowi Gmerkowi „za świetną okładkę”, prezydentowi Konina „że zaryzykował i sfinansował wydanie płyty” i żonie Ewie „za cierpliwość, bo to przecież byłą jazda”. Były też podziękowania dla firmy produkcyjnej i dla Wydawnictwa Setidava, które pomogło dzieło sfinansować. Piosenka „Do przyjaciół” miała być podziękowanie dla nich wszystkich. Mieliśmy jednak wrażenie, i pewnie się nie mylimy, że Majewski śpiewają ją tylko dla jednej osoby, „bo to przecież byłą jazda”.

I na koniec gitarowa tęsknota do… Portofino. – Stara melodia, zapomniałem o niej. Przed laty byłą bardzo popularna, znakomicie wykonywała ją Sława Przybylska. Aż kiedyś żeglując z żoną po Morzu Śródziemnym, w drodze do Genui zobaczyłem coś przepięknego. Co to jest – pytam kapitana. Portofino – odpowiada. To może płyńmy tam. Nie skręcił. Ale tęsknota została.

Na recital promujący płytę Andrzeja Majewskiego „Gitarowe nostalgie” przyszło mnóstwo słuchaczy. Były brawa, gratulacje, kwiaty i autografy (także na książkach autorstwa A. Majewskiego).

Andrzej Dusza

Zdjęcia – Marcin Oliński

« z 2 »