Buntownicy i marzyciele

Wystawa fotografii w Galerii CKiS „Wieża Ciśnień” nosi tytuł „Buntownicy i marzyciele”. Równie dobrze można by nazwać ją „Fotografowie gorszego boga”, bowiem… „nie wszyscy mogą zostać gwiazdami”, a poza tym „wybieram to, co innym się nie podoba”.

Wystawa „Buntownicy i marzyciele” jest fragmentem 4. Wielkopolskiego Festiwalu Fotografii im. Ireneusza Zjeżdżałki, organizowanego przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu. Konińskie Centrum Kultury i Sztuki jest partnerem WBPiCAK, prezentującym „Buntowników i marzycieli”. Bogusław Biegowski w słowie towarzyszącym katalogowi Festiwalu, zatytułowanym „Fotografowie gorszego boga” napisał: „Chcieliśmy dotrzeć do osób pozostających poza głównym nurtem fotograficznego przemysłu, którzy z różnych względów nie wystawiają swoich prac w renomowanych galeriach, są nieobecni na prestiżowych festiwalach, nie dostają nagród i stypendiów. Zamierzaliśmy pokazać, że możliwe jest uprawianie fotografii innej niż dokumentalna, że istnieją też inne użycia fotografii, inna tradycja, inna wrażliwość i inne konkretne realizacje, niestety najczęściej nieznane szerszej publiczności”.

Założenie organizatorom udało się zrealizować. Nie ma tej wystawie zdjęć gwiazd fotografii. Są za to fotograficy z różnych miast Wielkopolski, nastawionych „raczej na projektowanie i wywoływanie oczekiwanych zmian, a nie utrwalanie status quo i dokumentowanie tego, co przeszłe”. Selfi się na tej wystawie nie zobaczy, ba – nawet dzieł z Grand Press Photo nie ma. Czy zatem nie ma po co skrabać się po wielu schodach do „Wieży Ciśnień”? Warto, ale pod warunkiem, że weźmie się pod uwagę słowa Byrona Newmana (zauważone w katalogu): „Jestem bardzo zadowolony, kiedy nienawidzi się moich zdjęć. Ludzie przychodzą z gotowym wyobrażeniem tego, co dopiero mają zobaczyć. Nie chcą odkrywać, ale rozpoznawać to, co już znają”.

Na tej wystawie niczego nie rozpoznają, ale mają szanse odkryć inne spojrzenia i rozumienia świata. Może nawet zdobędą się na odwagę i dojdą do wniosku, że wiele z ich własnych zdjęć wcale nie trzeba uznać za nieudane, a raczej za próbę może nieświadomego, ale jednak swojego widzenia otoczenia. Nie ma na tej wystawie ekwilibrystycznych popisów używania techniki, oferowanej przez współczesny przemysł fotograficzny (zwłaszcza fotografii cyfrowej), jest za to szacunek dla rzemiosła i otwarcie na przypadek, akceptacja dla zdarzeń niekoniecznie intencjonalnych. Przesunięcia, nakładanie się obrazów, zacieranie ostrości, poruszenia uciążliwe dla oka, rozregulowane kolory… Tu nic nie jest jednoznaczne. Portrety złożone z dwóch osób, być może blisko spokrewnionych, są przejmujące. Te portrety podobnie jak akty i wiele innych są efektem poszukiwań resztek odmienności w coraz bardziej zunifikowanym świecie. Jedynym kryterium „poszukiwań” jest własna wyobraźnia. Być może dlatego wielu autorów rajcuje nie tyle temat, ale sposób jego przedstawienia.

Dlaczego większość z nich posługuje się fotografią analogową, otworkową, miesza w ciemniach odczynniki, by osiągnąć „coś” dla „cyfrowych” będące poza zasięgiem, ba – nawet wyobraźnią? Według Marianny Michałowskiej z Instytutu Kulturoznawstwa UAM w Poznaniu (w „Nic nie jest jednoznaczne” katalogu wystawy) „Kluczem do tej fotografii nie jest wcale oryginalne medium, technologiczne mistrzostwo, a nawet wyjątkowość wydarzenia. Nie potrzeba egzotycznych widoków, medialnych gwiazd czy przerażających wydarzeń. Wystarczy coś o wiele prostszego: niepewność, co ostatecznie zobaczymy na negatywie lub kawałku papieru; ciekawość, co wyłoni się z roztworu wywoływacza”. Sugestywnie odpowiedział także Przemysław Loba, jeden z autorów prezentowanych obrazów, przywołując (także w katalogu do wystawy) Szekspirowskiego błazna, Lakusa: „A jest to, panie mój, dziewica uboga i brzydka jak nieszczęście, ale dziewica i niewątpliwie wybranka moja. A ja już taki mam gest, że wybieram to, co innym się nie podoba”. I to jest już wystarczający powód, by wspiąć się do Galerii „Wieża Ciśnień” i zobaczyć prace „Buntowników i marzycieli”, albo „Fotografów gorszego boga”, dla których „Nic nie jest jednoznaczne”. Wystawa czynna będzie do 23 listopada br.

I jeszcze jedno – kalendarium 4. Wielkopolskiego Festiwalu Fotografii im. Ireneusza Zjeżdżałki obejmuje kilkadziesiąt wydarzeń. Konińska wystawa „Buntownicy i marzyciele” jest jednym z nich. Celem imprezy jest, jak napisał Władysław Nielipiński, „budowanie silnych więzi między zżytymi z Wielkopolska twórcami niezależnie od ich wieku, zainteresowań, sposobów widzenia rzeczywistości i wykorzystywanych narzędzi i technik fotograficznych”. Dzięki temu możliwa stała się prezentacja prac nie tylko szerzej znanych, ale i lokalnych fotografików. Przy tej okazji zrodziły się także nowe pomysły, jak choćby zmierzające do szczególnego uhonorowania Marka Sobkiewicza, koninianina, twórcy przedwcześnie zmarłego, którego twórczość ma jednoznacznie krytyczny stosunek do fotograficznego mainstreamu. Cokolwiek by się nie powiedziało o gigantycznej pracy wykonanej przez ludzi związanych z Wojewódzką Biblioteką Publiczną i Centrum Animacji Kultury, w szczególności Leny Bednarskiej – dyrektorki WBPiCAK oraz Władysława Nielipińskiego – szefującego zespołowi „foto” tej instytucji, to warto zauważyć i podkreślić zaangażowanie w organizację Festiwalu bardzo wielu instytucji i osób. Wśród nich są Galeria CKiS „Wieża Ciśnień” w Koninie i Robert Brzęcki – jej animator oraz Robert Andre związanego z Klubem Fotograficznym FAKT im. prof. T. Cypriana w Kole. Zauważmy także, że 4. Festiwalowi towarzyszył katalog, wprawdzie wydany w niewielkim nakładzie, ale za to obszernie opisujący artystyczne przedsięwzięcia i dokonania fotografików i klubów fotograficznych i zespołów twórczych. Jego lektura pokazuje, z jak niezwykłym bogactwem przychodzi nam się mierzyć.

Andrzej Dusza