Drogi Tadeusza Topolskiego

Krystyna Mikołajczak mówiła, że mroczna muzyka pomaga dostrzec niedostrzegalną drogę. Dla Tadeusza Topolskiego, autora wystawy fotograficznej zatytułowanej „droga zawsze…”, muzykę skomponował jego syn, Dariusz. Prace fotografika (wspomaganego przez kompozytora), były wystarczającym bodźcem dla oglądających, by – jak pisał Antoine de Saint-Exupéry – być „jedni dla drugich pielgrzymami, którzy różnymi drogami zdążają w trudzie na to samo spotkanie”.

Wernisaż Tadeusza Topolskiego odbył się 13 października w konińskim Centrum Kultury i Sztuki. Dwa lata temu w tym samym miejscu Topolski prezentował cykl fotografii czarno-białych zatytułowany „Halny?” (w bieżącym roku wstawionych w Galerii Art Park w Zakopanem). Teraz też zrezygnował z koloru, dowodząc, że fotografia czarno-biała „skuteczniej pomaga wyrazić, podobnie jak symboliczna droga, fundamentalne treści naszego istnienia” – mówiła Krystyna Mikołajczak otwierając wernisaż.

Stawianie pytań i szukanie odpowiedzi zdaje się być obecne w fotografii Tadeusza Topolskiego od początku jego działalności artystycznej. Już same tytuły jego kolejnych wystaw, począwszy od 1990 roku, wyraźnie te poszukiwania anonsują: „Epitafium”, „Katharsis”, „Kirkut”, „Kameduli z Bieniszewa”, „Mniszki kamedułki”, „Zatrzymać niemożliwe”, „Zamyślenia”, „W drodze do nieba” czy wreszcie przywoływany wcześniej „Halny?”. „Topolski zdaje się zapraszać do podróży, co w świecie wzmożonego przemieszczania się ludzi, może wydawać się oczywiste. Jednak nie o taki rodzaj podróżowania, jak sądzę, chodzi autorowi fotografii. W sytuacji nadmiaru mobilnego przeżywania naszego życia, jakbyśmy zapomnieli o wewnętrznym przemieszczaniu się w przestrzeni doczesnej, fotograf zwraca uwagę na to często „niewidoczne” istnienie, subtelne przemijanie za życia” – napisał w katalogu do wystawy Robert Brzęcki, przypominając słowa Pascala, że „wszystkie ludzkie nieszczęścia biorą się stąd, że człowiek nie potrafi usiedzieć cicho sam w pokoju”. Topolski swoimi zdjęciami przypomina nam o konieczności choćby chwilowego „cichego posiedzenia” i zastanowienia się nad sensem naszej drogi. To podstawa świadomego bytu. To trudne, bowiem „Z pytań o sens życia zostało echo na dnie studni współczesności”.

By przekonać się, że Topolski pomaga nam swoimi zdjęciami (może nawet grafikami) znaleźć własną drogę, trzeba obejrzeć, albo jak chce autor: „przeczytać” jego wystawę w Centrum Kultury i Sztuki. Oczywiście uważając, jak napomina Brzęcki, by „nie zgubić się pośród skrzyżowań”. A jest ich sporo: autor miesza ze sobą obrazy, nakłada jeden na drugi, szermuje planami, maskuje pierwotne znaczenie obrazu… A kiedy wydaje się nam, że już właściwie jesteśmy blisko odpowiedzi, pojawia się Andriej Tarkowski, przywołany przez Brzęckiego, z kolejnym pytaniem” „Po co człowiek przychodzi na świat? Po to, by dowiedzieć się, po co przyszedł na świat”. I znowu droga, wędrówka, bywa spadanie, jak u Tadeusza Różewicza:

dawniej spadano i wznoszono się pionowo

obecnie

spada się

poziomo

I jeszcze słowo: warto zauważyć, że wystawie Tadeusza Topolskiego „droga zawsze” towarzyszy katalog opatrzony wstępem Roberta Brzęckiego. Rzadko zdarza się (przynajmniej w Koninie), by wstęp do katalogu był esejem tak ciekawie mówiącym o pracach fotografika.

Andrzej Dusza