Pisanie może mocno przeczołgać

– Piszesz trudne książki, na przykład „Góra Tajget”. Czy to dużo emocji kosztuje? Anna Dziewit-Meller: – Napisanie tej książki było przykrym przeżyciem. Zostałam przeczołgana, dlatego nie chce mi się teraz pisać, poza felietonami. Pomysły mam, ale… mam mnóstwo pracy, tyle że, jak nurkowi, potrzeba mi dekompresji.

„Góra Tajget” była pretekstem do spotkania się (9 marca 2017) z Anną Dziewit-Meller, pisarką i dziennikarką (felietonistka w „Tygodniku Powszechnym”), w przeszłości muzykiem (grała na gitarze i śpiewała w kobiecym, rockowym zespole Andy); prowadzi także portal internetowy www.bukbuk.pl, poświęcony książkom i pisarzom. Spotkanie autorskie w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Koninie zorganizował Dyskusyjny Klub Książki, realizując projekt „Konin lubi książki”, finansowany z Konińskiego Budżetu Obywatelskiego. Spotkanie z Anna Dziewit-Meller poprowadziła Ewelina Wojdyło.

Najnowsza powieść Anny Dziewit-Meller jest historią o ludzkim strachu i krzywdzie bezbronnych, przejmującym głosem łączącym świat prywatnych lęków z dramatyczną przeszłością, która naznaczyła śląskie pogranicze.

E. Wojdyło: – Po co grzebiemy w historiach z czasu wojny sprzed siedemdziesięciu lat? Czego szukamy?

A. Dziewit-Meller: – Grzebiemy, bo niewiele wiemy o przeszłości. Nagle zdałam sobie sprawę, że cała moja śląska rodzina, moje babki i ciotki, które mogły opowiadać o przeszłości, poumierały. Zdałam sobie sprawę, że oto jest ostatnia chwila, by dowiedzieć się czegoś o historii mojej rodziny. To było trudne, bo jednocześnie rodziłam dzieci, bo jednocześnie świat skręcił w dziwną stronę i naraz zaczęliśmy mówić o jakichś wojnach… Ta książka to pokazanie mojego, naszego lęku. Ludzie po przeczytaniu powieści wciąż do mnie piszą, że to o nich, o ich lękach. Dla autorki – świetnie, ale tak po ludzku – fatalnie.

E.W.: – Książkę zadedykowałaś dziadkom i dzieciom.

A.D-M.: – Dziadkowie żyli w czasie wojny, by dzieci nie żyły. To wydawało mi się naturalnym połączeniem.

E.W.: – Dobrze byłoby, gdyby takie spojrzenie na historię, nowe, młodego pokolenia, trafiło do szkół.

A.D-M.: – Na rynku ukazało się wiele wartościowych pozycji, które warto polecić. Choćby znakomita „Królestwo za mgłą”, rozmowa Michała Wójcika, dziennikarza i historyka, z Zofią Posmysz – więźniarką Auschwitz, Ravensbrück i Neustadt-Glewe, która przeżyła eksperymenty medyczne i marsz śmierci a po wojnie była dziennikarką Polskiego Radia, autorką słuchowiska „W Jezioranach”. Swoje obozowe doświadczenie zamieniła w literaturę najwyższej próby. Jej szokującą „Pasażerkę” sfilmował Andrzej Munk. Dzisiaj pani Zofia na pytanie: jak trzeba było żyć, by przeżyć, odpowiada: – Trzeba przestrzegać reguł obozowej gry. Nie można dać się uderzyć – bo nie przestaną bić. Trzeba wyglądać w miarę zdrowo – inaczej wezmą na rewir. I przede wszystkim należy wiedzieć, jak rozmawiać z oprawcami.

Spotkanie było także okazją do rozmowy o czytelnictwie, szukaniu odpowiedzi na pytanie: jak przekonać nieprzekonanych do czytania? Zwłaszcza młodzież? Czy wystarczy mówić, że czytanie może być przyjemnością w czasie, gdy przymus czytania lektur zniechęca do wzięcia książki w rękę? Rad prostych nie ma. Ale było kilka uwag: czy ktoś wiedział polityka albo celebrytę z książką? Albo: 85 procent kupujących i wypożyczających książki to kobiety (w czasie spotkania w MBP wśród kilkudziesięciu kobiet było 9 (!) mężczyzn). Przy tej okazji Anna Dziewit-Meller zarekomendowała właśnie kobietom (mężczyznom też, owszem), by swoim córkom podsunęły komiks „Totalnie nie nostalgia” Magdy Hagedorn: to historia dojrzewania dziewczynek w domu z ojcem tyranem. – Ten wspaniały komiks z całą pewnością będzie pretekstem do refleksji, przemyśleń – przekonywała. – Bo bardzo trudno czasami rozmawiać z bliskimi o sprawach podstawowych, a literatura pomaga. To bardzo śmiała książka. Jej autorka od lat mieszka w Australii i może dlatego tak śmiało napisała o naszej rzeczywistości.

Przy okazji Janusz Wiśniewski (autor „Samotność w sieci”) uczestnicząc w dyskusji polecał „Życie przed sobą” Romain Gary’ego: – To jedna najważniejszych dla mnie książek. Romain Gary, francuski pisarz, scenarzysta i reżyser filmowy, dyplomata, otrzymał za nią prestiżową Nagrodę Goncourta.

Na koniec jednak wszyscy uczestnicy spotkania stwierdzili, że mistrzowską prozą najwyższej próby jest „Lalka” Prusa. Ale… do tej lektury, jak zresztą pewnie do wielu innych, trzeba dojrzeć. Ważne jest, byśmy czytali wszystko, nie tylko tak zwaną literaturę dla intelektualistów.

Andrzej Dusza

andrzej.dusza@gazeta.pl

zdjęcia: Andrzej Moś