Różne oblicza improwizacji

Jazz dawno przestał być muzyką rozrywkową. Jego obecność w poważnych salach koncertowych, filharmonicznych, jest uzasadniona, pożądana i wnosi jakość, która nie tylko ubogaca kulturę współczesnego świata, ale ją w zasadniczy sposób dopełnia, słowem – jest czymś bardzo naturalnym. Dlatego też nie dziwi, że Konińskie Towarzystwo Muzyczne na koncert z cyklu Muzyka w Ratuszu – prezydent Konina zaprasza, dotychczas kojarzone z głównie muzyką poważną, tym razem zaprosiło 22 lutego 2020 r. właśnie jazzmanów. I to jakich: Wójciński/Szmańda Quartet.

Koncert zaczął się tradycyjnie promocją talentów: zagrali Oliwia Szadkowska na fortepianie i Wojciech Oliński na gitarze, obydwoje uczniowie Państwowej Szkoły Muzycznej I i II st. w Koninie. Młodzi, ale już niezwykle dojrzali muzycy, wykonali „Self Portrait – Steps Ahead” i „It Could Happen To You” Jimmy’ego Van Heusena.

Koncert części „dorosłej” Wójciński/Szmańda Quartet rozpoczęła kompozycja dedykowana amerykańskiemu pianiście i kompozytorowi Lyle Mays’owi, zmarłemu 10 lutego. Mays przez wiele lat tworzył nierozłączny muzyczno-kompozytorski duet z gitarzystą Patem Metheny. Może dlatego muzycy Quartetu zaprosili do pierwszego utworu gitarzystę Wojtka Olińskiego, jako uzupełnienie fortepianu Szymona Wójcińskiego, i wspólnie wykonali „Song For Bilbao” Pata Metheny.

Wójciński/Szmańda Quartet gra od roku 2014. To muzyka intuicyjna, oparta na wzajemnej inspiracji, pomysłowości, kreatywności. Zawsze zastanawiałem się, ile ustaleń można (trzeba) poczynić na początku, aby osiągnąć taki efekt, jaki usłyszeliśmy tego wieczoru. Myślę, że po kilku latach grania, jest tych ustaleń coraz mniej. Bo to, co spaja tę muzykę, to jest zrozumienie, wzajemne poznanie się…

Ich pierwsza płyta „Delusions”, z roku 2016, była dla mnie objawieniem: świadectwem tego, że siadając w studio po raz pierwszy, można zagrać muzykę fascynującą. W kwartecie muzycy są dla siebie inspiracją, każdy ze swoim warsztatem, podejściem do improwizacji, wrażliwością. Po kilku latach słychać, że te cechy rozwinęły się a liczne koncerty sprzyjają doskonalszemu i ciekawszemu wypełnieniu treści. W muzyce Wójciński/Szmańda Quartet moją uwagę zwraca „muzyczność” wszystkich instrumentalistów. Instrumenty perkusyjne Krzysztofa Szmańdy to wielobarwny „szum” z dyskretnym acz solidnym rytmem. Język dźwiękowy fortepianu Szymona Wójcińskiego jest coraz bardziej impresjonistyczny. Kontrabas Ksawerego Wójcińskiego wycofany, uspokojony, operujący plamą uzupełnia zestaw instrumentów, które kiedyś nazwalibyśmy sekcją rytmiczną. Na tym tle rola trębacza Maurycego Wójcińskiego jawi się jako postać, która świadomie pragnie dominować, bierze na siebie rolę lidera, w opozycji do pozostałych muzyków gra z większą dynamiką, więcej dźwięków. Słyszałem w wielu momentach trąbkę Tomasza Stańki.

Drugą cechą zespołu jest dbałość o formę. O ile oczywiście można ten element zespołu permanentnie improwizującego zaplanować. Forma, która jest absolutnie logiczna, prowadzona sinusoidalnie z wykorzystaniem motywów, barwy i rytmu, jako elementów „tematu”.

To był wieczór niezapomniany, wyciszony, zasłuchany. Bo wiemy, że będzie jeszcze…

Krzysztof Pydyński

Zdjęcia – Marcin Oliński

« z 2 »